CLINIQUE TAKE THE DAY OFF Balsam do demakijażu - Zdejmij z twarzy resztki dnia
Demakijaż to podstawa pielęgnacji! Bez odpowiedniego przygotowania (oczyszczenia) naszej skóry, nie możemy mówić o pielęgnacji, jako całości. Osobiście uwielbiam ten moment w ciągu dnia, kiedy mogę wykonać swój oczyszczający rytuał. Staram się wybierać produkty, które mogę połączyć z relaksacyjnym masażem i ciepłym ręczniczkiem, trochę po koreańsku :) Kto jest ze mną dłużej, doskonale wie, że jestem ogromną fanką olejków do demakijażu. Zatem, kiedy zobaczyłam masło do demakijażu, musiałam je mieć :) Słynny produkt marki Clinique, który ma tyle samo zwolenniczek, co przeciwniczek, dzisiaj u mnie w roli głównej zapraszam :)
Zacznę od tego, co rzuca się w oczy od razu, czyli od opakowania. Bardzo minimalistyczne i eleganckie, podoba mi się i cieszy oko. Minusem, może być fakt, że masełko musimy wydobywać palcami.
Pojemność to 125 ml Sama nie wiem, czy to dużo czy to mało? Ja używam niewielkiej ilości, przez co mogę cieszyć się tym produktem przez długi czas ( produkt przydatny przez 24 miesiące od otwarcia) Ale za cenę, jaką musimy zapłacić, to może być troszkę za mało.Najlepiej zapatrzeć się w nie na stronie Iperfumy, tam jego cena to 110 zł Niestety masło jest całkowicie bezzapachowe. Dla mnie to minus, ponieważ lubię otulające zapach, które umilają mój demakijaż, Ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy to lubi, tym bardziej, że masłem zmywamy także nasze oczy.
W opakowaniu, produkt ten przypomina gęste masło, nie ma jednak żadnego problemu z wydobyciem go. Po ociepleniu go w dłoniach i wmasowaniu, zamienia się w delikatny olejek.Uwielbiam ten efekt, masowania skóry. Masełko, dosłownie rozpuszcza nasz makijaż. I robi to błyskawicznie! Wystarczy spłukać wodą, lub powycierać gorącym ręcznikiem buzia jest idealnie czysta. Demakijaż trwa chwilę, a przy tym jest bardzo odprężający. Zazwyczaj stosuję masełko raz, a potem tonizuję skórę i przechodzę do dalszych kroków pielęgnacyjnych. Ale są dni, kiedy mam cięższą rękę co do makijażu i wtedy zmywam buzię dwa razy.
A co z oczami? Produkt jest przeznaczony, także i to tego. U mnie sprawdza się znakomicie, nie szczypie, nie podrażnia, nie powoduje zaczerwienienia, czy efektu "mgły". Radzi sobie, nawet w wodoodpornym eyelinerm, ładnie go rozpuszcza , wystarczy ręcznik i po wszystkim. Podoba mi się, że po zmyciu, produkt nie pozostawia tłustego filmu. W przypadku mojej cery, nie powoduje także ściągnięcia, czy przesuszenia. powiedziałabym wręcz, że moja buzia jest po takim demakijażu nawilżona. Dla przypomnienie, mam cerę mieszaną.
Moja opinia: Balsam ten na pewno można nazwać produktem wyjątkowym. Łączy w sobie kilka produktów do demakijażu. Oszczędzamy czas, pieniądze na płyny micelarne i waciki :) Wystarczy tylko ciepła woda i czysty ręczniczek (za każdym świeży) i balsam. Sam demakijaż jest niezwykle przyjemny i relaksujący. a to bardzo przyjemne, szczególnie po ciężkim dniu w pracy. Produkt, ma przyjemną olejkową konsystencję, która nie ścieka i nie brudzi wszystkiego w koło. Jest delikatna i bezpieczna, nawet dla wrażliwych cer. Nie przesusza, nie ściąga i nie podostawia tłustego filmu na twarzy. Nie zapycha porów, o co odrobinę się martwiłam, bo mam do tego tendencję. Po zmyciu buzia jest bardzo dobrze oczyszczona, kiedy, przemywam twarz tonikiem, na waciku już nie zostaje. Ponadto skóra jest przyjemnie miękka i nawilżona. Podoba mi się to! Wydajność oceniam na bardzo dobrą, a cenę do przełknięcia. Masełko sprawdza się u mnie świetnie i to kolejny pelengacyjny hit minionego roku. Balsam do demakijazu Clinique The Day Off , to świetny wybór, nie żałuję, że go kupiłam i pewnie zrobię to nie raz. Na szczęście, ostatnio moja koleżanka (dzięki Kasiu :*) obdarowała mnie drugim pudełeczkiem i teraz prze kolejne pół roku, mogę się cieszyć z tego wspaniałego balsamu. Jeżeli jeszcze się wahacie, myślę, że Was troszeczkę przekonałam. Buziaki